Tylko nie ochrzan! Tylko nie ochrzan! Nie jestem potworem!
Chuchaj i dmuchaj, ale nie nakręcaj się na wyszukiwanie problemów i chorób. Tak, jak Ci powiedziałam: są biznesmeni weterynaryjni i lekarze weterynarii.... Ci pierwsi są świetnymi psychologami i jak wyczują podatny grunt, to będą Ci psa leczyć na wszystkie możliwe choroby, które da się dopasować do Twoich pytań i wątpliwości, a ci drudzy - leczą psa jeśli tego rzeczywiście potrzebuje i ustawiają do pionu właściciela, jeśli błądzi... i zachowuje się jak 45-letnia pierworódka
Mówcie co chcecie ,ale przy dzieciach tak się nie martwiłam jak przy psach .Tyle ,że piesy znacznie szybciej dochodzą do siebie ,liczymy wiec ,że Mozart już rozrabia Trzymaj się chłopie!
nulka pisze:Mówcie co chcecie ,ale przy dzieciach tak się nie martwiłam jak przy psach .Tyle ,że piesy znacznie szybciej dochodzą do siebie ,liczymy wiec ,że Mozart już rozrabia Trzymaj się chłopie!
Mozartucha już chodzi pokoju, nawet daje się trochę zaczepić do zabawy pluszakiem. Regularnie żebra o jedzenie, bo przegłodzony został nieźle.
Różnica od wczoraj jest duża, tyle, że nadal nie chce pić - trochę tam majtnie jęzorem, jak już za nim łażę namolnie z miską i namawiam.
Tak. Trochę nawet to daje radę - memła, memła, ale szybko zostawia. Nie wiem, czy to wystarczy, ale zawsze to trochę wody -lepszy rydz, niż nic. Trochę dziwna sytuacja, bo kondycja mu wyraźnie powoli wraca, ale chęć do picia nie.
------
Uaktualnienie:
Yeah, młody po powrocie z sikania napił się wody sam
Nie wiem, czy to ze szczerej chęci, czy może z przyzwyczajenia (koniec spaceru to zawsze ten sam scenariusz: siad-dobry pies-chlipanie wody). Na dworze nawet trochę poszarpał mnie za rękaw, więc chyba idziemy w dobrym kierunku
Poniewaz bardzo lubie Mocarza, to się trochę wypiszę, choc trochę późno tu wpadłem:
- po pierwsze słuchać doświadczonej mafii, jak babcia Bea
- masz rację nie możesz być głupsza od weta bo będzie żle
- nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, dostałas dzwonek że coś nie jest OK, i ciesz się bo ogar nie pokazuje że jest chory, boi sie aby złaja nie odrzuciła, prędzej zdechnie niż pokarze słabość
- a więc nie było fajnie, upolował coś ekstra pod śniegiem i poleciało
- na sraczkę ryż z marchwią i masłem, dobra ryba gotowana razem uspokaja jelita (żadna panga albo inne chińskie ścierwo, najlepszy jest rosół z łba szczupaka ale dowolna nasza polska ryba też)
- żadna znana mi sucha nie zaspakaja wszystkich potrzeb młodego organizmu w okresie wybuchu wzrostu, kości są za słabe i szczególnie w zimie narażone, przemarznięte mogą sprawić problem na całe życie (zapalenie stwów, złamania bez powodów...). Jak jest naprawdę zimno to ograniczyć przebywanie na dworze ale tylko teraz w tym okresie wzrostu.
- a więc tran, preparat na kości, wapno i algi, a przede wszystkim naturalne jedzenie (chociaż teraz przez trzy miesiące) na przykład 1/3warzyw, 1/3 kaszy, 1/3 skrawków końskich lub baranich ( kurczaki pędzone antybiotykami to śmierć), do tego żwacze wołowe aby flora była pełna i kosteczka wołowa choć 1,5 kg sparzona, tak dla zabicia czasu i czystych ząbków.
- zdrowy ogar jako jedna z niewielu ras nie ma problemu ze śniegiem, nie robią mu się kulki między palcami i może ganiać cały dzień, chyba że jest sól
- jak jest sól w zimie to smarowac chociaż wazeliną , najlepsza znana mi maść to Trixi z woskiem pszczelim (podam namiary zaraz w zdrowiu)
- a jak nie pije, co sie zdarza ogarom w kryzysie, nie wiem dlaczego, to oszukiwać, łyzkę miodu, mleka czegoś co lubi do wody,mnie dawali Muszyniankę, uwielbiam.
I to by było na tyle co mi wpadło na klawiaturę dzisiaj.
Będzie dobrze bo do wychowania ogara potrzeba tylko serca i żdziebełko rozumu, a to macie az nadto.
A ogar to bardzo zdrowa i silna rasa, doskonale przystosowana do naszego klimatu.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Wow, patent z miodem zadziałam nadspodziewanie dobrze Dziękujemy bardzo. Na widok tej grudeczki miodu na dnie młody oszalał No zaniemówiłam... Chyba jednak wywiniemy się jutro od kroplówki
Co do menu posraczkowego -gotuje się, rozumiem, filety z ryby z ryżem, potem okraszamy masłem i wsio?
Jeśli chodzi o gotowane menu... - do przemyślenia. Pisałam już kiedyś, jakie miałam doświadczenia z psem karmionym gotowanym...