Dzisiaj przyszło mi znienacka wypożyczyć siostrzenicę. Tym samym zyskałam dwa najwdzięczniejsze obiekty do robienia zdjęć...
Jak widać na załączonych obrazkach, młody jakby "ciut" wyrósł, czego na co dzień, siłą rzeczy, się nie zauważa...
Najpierw było hasanie po polu, potem przyzwoitość nakazywała wykonać ukłon w stronę małego człowieka i wybrać się na plac zabaw.
Na placu zabaw, jak wiadomo, psom przebywać nie wolno, więc Mozart zaparkował przy ławeczce. Ale co tam ślizgawki, huśtawki czy inne drabinki, kiedy zaparkowany pies to sprawa o niebo atrakcyjniejsza, niż wszystkie place zabaw świata!
Historia w porządku chronologicznym:
