Więc znowu "tak sobie myślę", że niewiele jest sposobów na życie, które nie dawałyby w kość. Że zawsze istnieje kilka sposobów na dostanie po psychice i rzyci, bo życie generalnie jest raczej wędrówką pod górę.
Chyba, że się ma bogatego męża, jacht i konto w Szwajcarii...

Ale jeśli już przechodzić swoje, to chyba w towarzystwie psów najlpiękniej. No dobsz, istnieją jeszcze piękne formy przechodzenia swojego w towarzystwie ludzi, ale to już trochę inny temat.
Zawsze i w każdych okolicznościach dostaje się jakieś kopy, nie ma dyskusji
Hodowcy kopy też dostają, jasna sprawa. Ale przynajmniej te emocje są w jakiś sensowny sposób inwestowane...
hania pisze:
Nie wiem jak inni ale chyba nie ma rzeczy, które przeszkadzały mi na początku a teraz nie robią na mnie wrażenia. A umieranie szczeniaka robi na mnie za każdym razem większe wrażenie - bo każdy szczeniak to kolejny mój pies, który odchodzi.
Ja miałam bardziej na myśli niedogodności natury estetyczno-higienicznej...
Ale ogólnie - polecam

. Obserwowanie maluchów od momentu urodzenia, ich dorastania, kontaktów z matką, z innymi psami, tego jak się uczą, jak poznaja świat, radości przyszłych włascicieli - bezcenne

Tylko trzeba mieć warunki, albo kase na remonty, odporność psychiczną i mało wrażliwy węch

Mało wrażliwy węch mam, odporność psychiczną hm...
Dobra, idę szukać tego bogatego męża od jachtu i konta w Szwajcarii...