I jeszcze w ramach nadrabiania zaległości.... zdjęcia z 23 października... No bo skoro na fali jest obecnie temat glutów... bez oporów rozpoczęty przez MoCzarta i jego Panią

, to my też pokażemy co potrafimy!
Był poranek, pora tuż po śniadaniu, więc nasza najmłodsza pociecha (wybaczcie, ale nie możemy panieneczki w pełnej krasie zademonstrować na zdjęciach) dojadała niedobory biszkopcikami...

- Pycha!
...przy czym Calvados dzielnie jej asystował...

- Delikatnie.... żeby nie spłoszyć ptaszyny :)
... zostawiając na kanapie znaczne ilości swojego zachwytu nad unoszącą się wonią świeżych ciasteczek...

- Przysunę się, żeby mnie lepiej widziała...
Niestety... Dziecię pozostawało niewzruszone. Ślepe i głuche na błagalne piski i cielęce spojrzenie wiecznie głodnego Calvadosa.

- Mniammmmm!

- No daj mi to....daj!

- Pierwszy raz się ze mną nie podzieliła!
Bardzo zawiedziony ogar zrezygnował z dalszych prób zacieśniania współpracy w dziedzinie małej gastronomii i zdegustowany oraz ciągle głodny zajął swoje ulubione miejsce
