Mo mnie zadziwia - z tygodnia na tydzień nawiązuje się między nami coraz wyraźniejsza nić porozumienia.
Młody staje się coraz posłuszniejszy, zaczynamy zbierać na spacerach ochy i achy, że taki młodziutki i taki grzeczny. Dzisiaj na porannym spacerze zadziwił mnie, kiedy odciągnęłam go od spacerującego boksera, kazałam usiąść przy nodze i zostać. Mozart ślinił się z emocji, zezował na psa, ale siedział grzecznie.
Nie znaczy to wcale, że z dnia na dzień zaczęliśmy mieć wojskowego psa - po prostu krok po kroku młody robi się stopniowo coraz posłuszniejszy. Nie muszę już być na spacerach tak czujna, jak jeszcze niedawno.
Nie zjada już kup, wypluwa śmieci na komendę, a z przychodzeniem nie ma już problemów. Przestałam nawet gwizdać, bo wystarczy przywołanie paszczowe

Zdecydowanie rzadziej zdarza mu się obskakiwać przechodniów.
Patrzę na nieułożone psy z sąsiedztwa i cieszę się, że nam się tak ładnie układa - bo one chodzą przez większość życia w kagańcu i na smyczy. A dla mnie tymczasem wychowanie psa to dla niego przepustka do wolności - im lepiej się z nim współpracuje, tym więcej ma luzu.
I w efekcie młody lata najczęściej bez kagańca i bez smyczy - szaleje, tapla się w błocie, szczeka, zlatuje z górki na pazurki - bo sobie uczciwie na to zapracował, jest naprawdę przyjemny we współpracy
Dzisiaj tak się właśnie nad nim rozczuliłam na porannym spacerze- mgiełka, szczyt jesieni, wiatr strząsa liście z drzew a pies lata za nimi i chwyta w powietrzu. A ja z poranna kawką stałam, patrzyłam i uśmiechałam w duchu.
_____________________________
A teraz część foto.
Mozzie ma nowego kumpla - żółtego psa o wdzięcznym imieniu "Denat", który do perfekcji opanował komendę "zdechł pies":
Pluszak, jak widać, z miejsca awansował na ulubioną zabawkę Mozarta.
Nobliwy Pan Pies
Wypraszam sobie, wcale nie wyglądam jak jamnik...
Dwa śpiące psy
W sumie, Ronald też jest fajny...
