Po rozmowach z kilkoma osobami zorientowałam się, ze wiedza o tym co mówi certyfikat jest ograniczona. I wcale się nie dziwię bo mnie trochę zastanawiało, ale jasność uzyskałam dopiero po rozmowie z dwoma lekarzami okulistami, którzy certyfikaty wystawiają.
To czego się dowiedziałam - są choroby oczu, które wykrywa się po jednorazowym badaniu. Te akurat raczej nie dotyczą naszych ras, ale to będziemy wiedzieli na pewno po przebadaniu odpowiedniego procenta populacji.
Są choroby, które ujawniają się z wiekiem. Dlatego certyfikat jest ważny tylko rok, bo pies może nie mieć objawów w wieku 3 lat a w wieku 4 już tak.
Są choroby, których objawy można usunąć chirurgicznie. Do nich należą te nękające ogary - entropia czy dwurzędowość. Jeżeli zabieg został przeprowadzony przed wyrobieniem certyfikatu lekarz wpisuje, że tej choroby nie ma - bo określa tylko stan oczu psa w momencie badania. W Piotrowie lekarz powiedział, że jeżeli byłaby duża blizna to może wpisać przy entropii "widoczna blizna pooperacyjna", ale że nie robi tego. Garncarza nie pytałam.
Poza tym sam fakt uzyskania certyfikatu nic nie oznacza - ważniejsze jest to co w certyfikat wpisane

Moje wnioski są takie - trzeba psy badać, szczególnie teraz gdy chcą sprawdzić jak to wygląda tez od strony genetyki (ale entropia od tej strony ich nie interesuje). Im więcej przebadanych psów tym lepiej, bo tym większa wiedza o rasie (choć przekonamy się jeszcze na ile będzie ona dostępna dla maluczkich - użyczałam już moich psów do wielu badań, miały pobierana krew, wyrywane włosy itp i nigdy nie udało mi się dowiedzieć co z tego wynikło - bo obietnic była masa dopóki były potrzebne psy do pobrania materiału). Ale wybierając reproduktora, sukę hodowlaną czy szczenie, na certyfikaty należy patrzeć z przymrużeniem oka - bo o entropii i dwurzędowości nie dają żadnej wiedzy.