Człowiek sobie a życie i tak wie lepiej
dzisiaj rano po konsultacji z wetem z bólem serca musiałam podjąć decyzję o uśpieniu 3 piesków
urodziły się jak wszystkie duże , mocne , żywe, ruchliwe
po pierwszej dobie zauważyłam, że nie przybierają na wadze i zaczynają odstawac od reszty, myślałam,że to problem z dużą ich iloscią i może Diuna ma za mało pokarmu, rozpoczęłam dokarmianie.
Niestety, o ile po pierwszych łykach mleczka ich stan się odrobinę polepszył, to juz w dniu następnym ważyły połowę mniej niż przy urodzeniu, dołączyły się niewydolność oddechowa i brak odruchu ssania
Całą noc dzisiejszą przesiedziałam przy kojcu Diuny i patrzyłam na to jak marnieją w oczach i nic nie da się zrobić, rano Stefan spakował maluchy do koszyka i pojechał do weta....już nie wróciły
Wet podejrzewa, że było to zachłyśnięcie wodami i zapalenie płuc, nie do uratowania
Ogromnie mi smutno z tego powodu, szukam jak zwykle w takich wypadkach winy u siebie, ale robilismy wszystko w sumie, każdego urodzonego szczeniaczka miałam w rekach, każdego oglądałam i sprawdzałam czy wszystko ok....
pozostała ósemka już zaczyna szczekać

mruczy kumka i wydaje takie smieszne dźwięki, no i rośnie w oczach