
Na poczatku Mina panicznie bała się klatki. Po 2 dniach okazało się, że problemem nie jest klatka tylko przechodzenie przez drzwiczki, bo jak już się odważyła wejść do środka to nie chciała wyjść tylko się trzęsła ze strachu. Po kilku dniach i "kilogramach" smakołyków klataka przestał być wrogiem. Zamykaliśmy ją stopniowo, po kilka minut, później dłużej, itd... Na szczęście klatka przypadła jej do gustu i po 3 tygodniach zamykaliśmy ją bez żadnych problemów.
Przez pierwszy tydzień trochę popłakiwała jak zostawała sama, ale ani nie szczekała ani nie wyła (zostawialiśmy właczony dyktafon).
Teraz woli chyba klatkę od innych miejsc. Jak przychodzi ze spaceru to od razu się do niej kładzie. Wie, że nawet jak ją zamkniemy to ją otworzymy.
Zawsze jak wychodzimy zostawiamy jej coś dobrego do gryzienia i często posiłki też dostaje w klatce.
Dodatkowo w czasie kiedy wprowadzaliśmy klatkę Mina miała pierwsza cieczkę, po której mocno się uspokoiła, co też zapewne nie było bez znaczenia.
Klataka stała się chyba najfajniejszym miejscem na świecie (oczywiście po za łóżkiem państwa
