bea100 pisze:Czyli co? Jeśli jest zapis, że np. coś trzeba wykonać/zrealizować to by zawsze w tym samym punkcie dalej powinno być zapisane co się stanie jeśli taki punkt nie zostanie zrealizowany (piszesz "sankcja"?) ?
Dlaczego zapis o obowiązku zawiadomienia hodowcy w razie śmierci psa z jego hodowli jest bez sensu?
Tak jak odpisała Kate, chodziło mi nie o umieszczenie sankcji w zapisie umowy tylko o to, że nie ma możliwości sankcjonowania braku powiadomienia hodowcy o śmierci, przewlekłej chorobie, nagłej chorobie itd.
Umowy dot. rodezjanów są w sumie ok., poza kilkoma zapisami, ale zapis o zdobywaniu uprawnień jest szerszy... Wymagajmy zdobycia uprawnień a nie zawędrowania w ciągu 3 miesięcy do oddziału ZKWP.
Ja wiem, że jak ktoś za ciosem polezie wcześniej to lepiej bo potem zapomni itd., nie mam tez nic przeciwko straszakom przy um. adopcyjnych, też pewnie nie do końca w każdym punkcie do wyegzekwowania.
Ale to już inny temat - umów, które straszą, zapisów które skłonią opiekuna do pozytywnych działań lub do działań pożądanych przez hodowcę. I tu już robi się względnie...Wyobrażam sobie (celowo wyjaskrawiam obraz) wystraszoną właścicielkę, która ostatniego dnia 3 miesiąca pędzi po pracy z chorym dzieckiem do oddziału bo przecież "musi"...Wiadomo, że czasem lepiej jak się boi i zadzwoni/zapyta/skonsultuje ale to trochę nieetyczne. Każdy hodowca ma inną optykę, inne zasady. Nie ma moralnych, uczciwych hodowców i nieuczciwych kupujących tylko jest życie i różne sytuacje i ja właśnie dlatego nie jestem za straszakami w przypadku sprzedaży szczeniąt z hodowli...
Wzorów umów w necie jest pełno, każdy może sobie dodać co chce - to strony kształtują stosunek prawny ale są granice...To tak jak
z trzecią umową - teraz są zmiany w prawie pracy ale zawsze było tak, że
trzecia umowa jest na czas nieokreślony. I nawet jak nazywa się zleceniem, o dzieło itp. to jest umową na czas nieokreślony w świetle prawa. I wyobraźmy sobie, że pracownik nieświadomy wierzy w tego straszaka, urlopu i zwolnienia nie bierze no i w ciążę też się boi zajść no bo nie ma "stałej" umowy...To przykład odwrotny, bo zakładamy, że hodowca to ten dobry ale tak tylko gdybam, że prawo musi być na środku, nie przeskakuje na tą
dobrą stronę...Straszaki przy adopcji straszakami (i dobrze - popieram bo to mniejsze zło) a umowa sprzedaży psa umową...
To temat rzeka, sama chcę się dokształcić jeśli chodzi o przepisy regulujące sprzedaż żywych zwierząt i poczytam jeszcze.
Zakładając, że jednak formułujemy zapisy jak najszerzej, w miarę logicznie, rozsądnie i pamiętając o
zasadach współżycia społecznego,
dobrej wierze i ochronie dóbr osobistych jako słowach kluczach w systemie prawa, dodając kilka dla nas ważnych kwestii - myślę, że znów punktem spornym, będzie aspekt wzięcia odpowiedzialności za "wady ukryte" i spornej partycypacji w kosztach zabiegu entropium...
Ja za sporządzaniem umowy bea jestem jak najbardziej, nie chodzi o zaniechanie ich sporządzania i podpisywania z nabywcą psa ale chodzi o to, że o ile brak umowy może być furtką dla nieuczciwych o tyle zbyt "natarczywy", "nieprawniczy" i zbyt dosłowny język w jej zapisie tylko prowokuje do zadania pytania
a co mi zrobisz? 
i to nie tylko u tych krnąbrnych upartych i szukających dziury w całym ale u zwykłych uczciwych ludzi też...
Niech umowy będą pełne poważnych słów z języka prawnego, niech przez to straszą trochę bo prawo ma też taką rolę ale niech nie zawierają błędu przedobrzenia, bo sami widzicie, ze przybywa wam paragrafów aż w końcu się zapętlicie i wyjdzie z tego bubel a nie poważna umowa...