Mamy dzisiaj gorszy dzień, który jest konsekwencją wczorajszego też nie najlepszego dnia...

Wczoraj Pestka wykorzystała nieuwage mojego brata (nie domknął furtki) i uciekła z posesji... To też moja wina, bo nie sprawdzając tej furtki wypuściłam ja przez drzwi tarasowe (za oknem był obcy kot, Pestka waliła w okno łapą jak tylko mogła). Po kilku minutach sprawdziłam, co robi, i zorientowałam się, że zwiała. Zaczęłam wołać, a tu nic... Zrobiłam po kilkaset metrów w trzy strony gdzie mogła pójść oczami wyobraźni widząc ja pod kołami samochodu (400 metrów od nas jest trasa nr 2). Okazało się, że Pestka jest na posesji sąsiadów... A u nich różne rzeczy walają się pod płotem

W ogóle nie przychodziła na wołanie...

No a dziś rano na podłodze w przedsionku znaleźliśmy stadko rzadkich kupek

. Ciekawe, ile razy trzeba zmywać podłogę, żeby przestało śmierdzieć, bo cztery to na pewno za mało... No i Pestka jest na głodówce, nie chce też za bardzo pić, więc w razie braku poprawy wieczorem kroplówka... Choć samopoczucie ma chyba niezłe, biega i szuka żarełka...