weszynoska pisze:Wigro
ja to uważam tak...idzie sobie ogar...i idzie ludź....i nagle...

miłość od pierwszego wejrzenia...
i nic to że wielki, że się ślini, że kupa śierści na poduszkach....
ważne, że to kumpel, że łeb kładzie na kolanach, że oczami w oczy patrzy, że idzie w las, że pohula czasami, że jest, gdy nam smutno, że dwa to już ogrom miłości
do ogara nie trzeba przekonywać...fakt...musi zaiskrzyć wspólnym duchem...

Jak zwykle masz rację.
I Wszyscy tutaj piszący też.
Tylko że ogar to nie pies, ale ogar.
Najblższa ogarwi jest łajka, syberyjska- to samo wyrachowane leniwe jestestwo.
Ale my GRAMY, a one nie, my potrafimy zainteresowć normalnego ludzia, a one go olewają.
Ja potrafię doprowadzić Teściową mojego ludzia(co nie uwielbia burków), aby mnie pytała czy chcę schabowy czy mielony.
Ja nie ginę w lesie, tylko omiatam teren.
W życiu się nie zgubiłem, ale ludż pare razy czekał.
Bo za mną jest 1000 lat selekcji.
I ja się przystosuję, ale nie chcę do kogoś co bym mu pasowł tylko do wizerunku, to jet chore.
Pozdrawiam, Ogar z piątego piętra.
Ogar dobry:Gęby długiej. Paznokci tępych. Zadu przestronnego, łakomy, zwajca.