A pamiętasz jak byłyśmy u niej razem i pytałam się o jamniki do adopcji? Jeden był za bardzo do niej przywiązany, drugi - ona za bardzo do niego itp. Nie była zainteresowana, żeby psy od niej szły do adopcji.Dymkowa pisze:A jeszcze a propos Bożeny Wahl - ja u niej byłam i słuchałam, skąd się tyle zwierząt u niej wzięło. To nie jest tak, że ona "nie znała umiaru". Większość psów, które ma, podrzucają jej ludzie ! Albo okoliczni chłopi przerzucają przez płot - albo nawet luksusowymi autami ludzie przyjeżdżają i przywiązują do ogrodzenia. Więc jaki ma wybór? Zawiadomić inne schronisko?
U niej się nie rodzą szczenięta - suki ma sterylizowane. Karm ma sporo. Weterynarz przyjeżdża systematycznie. Więc na tyle, na ile może - opiekuje się wszystkimi jak najlepiej. A gdyby jeszcze gmina wywiązywała się ze swojego obowiązku ustawowego i współfinansowała przytulisko, byłoby jej o wiele, wiele łatwiej.
Niestety, jeśli posłucha się historii prywatnych przytulisk, wszystkie toczą się mniej więcej tym samym torem - od kilku do kilkudziesięciu zwierząt, najczęściej podrzucanych bez pardonu. Wiadomo, na ogół prowadzą je osoby z wielkim sercem do zwierząt - a takich, co to wykorzystają, nie brakuje :/
Brak kontrolowania tatuaży też nie świadczy dobrze o tym schronisku.