Chyba każdy z nas miał takie sytuacje, że ogar pomknął za zwierzyną albo tylko z wiadomego sobie powodu. Staram się obie pracować z Cykadą nad odwołaniem, sukcesy jak na odwracanie złych nawyków są, ale nie zawsze się udaje być pierwszą i skutecznie odwołać w sytuacjach, kiedy zwierz na horyzoncie. Konsekwentnie nie puszczam jej w lesie, biega po łąkach i po plaży, w zaprzyjaźnionych gospodarstwach po polach. Niepokój mimo, że "zawsze wraca" jest, bo wnyki, dziury w ziemi, rów, polujący (ja to mam), a tej zimy zamarznięty rów z wodą, który okazał się nie do końca zamarznięty i było nerwowo. Dlatego zawsze, gdy jestem w terenie, Cykada ma na sobie lokalizator (taki niezbyt wyszukany, samochodowy), który pozwala jeśli długo nie wraca, sprawdzić gdzie jest, ma nawet opcję głosową, czyli mogę podsłuchać co się dzieje (sapie, piszczy itp). Polecam - lokalizator dla spokoju właściciela i ćwiczenia do upadłego

. Do przywołania używam gwizdka, zauważyłam, że Cy reaguje na każdy jego dźwięk, oczywiście, nie zawsze przybiega natychmiast, sprawdza co takiego jest w okolicy, że ją wołam, ale słyszy go. Na łąkach dźwięk gwizdka niesie się daleko, nawet do 3 km (sprawdzone w dolinie Narwi). Zaczynałam na plaży, gdzie tych podniet dla ogara jest mniej niż na łące czy w lesie, częste odwoływanie bez powodu, tak aby przypomnieć się. Teraz te ćwiczenia przypominające robię wszędzie, profilaktycznie. Za każde przyjście nagroda - smaczek, bo jest łasuch. Ostatnio dała się odwołać od paralotniarza nad wydmami

.