Ptaszki ćwierkały ...aż się objawiło

No jest wyzwanie

Oby dalej równie dobrze było.
Ja szczególnie ze względu na spacery podziwiam. Przy dwóch mam czasami niezłe rodeo na spacerach - wczoraj wieczorem jak zobaczyłam "szklankę" na chodniku lekko zbladłam

. Owszem pewnie i trzy bym "przeprowadziła" z punktu A do punktu B, ale to nie to samo co spacer, taki, żeby psy się załatwiły i jeszcze trochę luzu było, że o jakiejś nauce nie wspomnę. Dlatego pytałam kiedyś jak sobie radzą "wyprowadzacze" liczby mnogiej, bo u mnie ze względu na dużą potrzebę intymności przy poważniejszych sprawach, dwójnik absolutnie nie zdałby egzaminu. Z resztą szkoda by mi było je tak "na stałe" związać ze sobą - chyba średnia przyjemność dla psów jak nie dość, że ja je trzymam to jeszcze one nawzajem się odciągają na boki (bardziej to mi chyba nawet Łozy szkoda bo ona na spacerach już prawie bezproblemowa). Wypracowałam

- dwie takie same przepinane smycze w różnych kolorach, żebym widziała kto jest kto jak się poplączą

A i tak czasami jestem prawie jak ukrzyżowana, bo każda ma inne priorytety.No i patrzenie co ewentualnie zżerają dwie mordy jest dla mnie na tyle trudne, że trzeciej na bank bym już nie ogarnęła. Chyba robię za lekkie dziwadło, bo owszem w okolicy ludzie mieli po dwa ale pekińczyki, yorki albo jeden duży i jakiś mały... Małosia za takim stadem dopiero wzbudzi sensację
Ale Sarabanda i Czuprynka bardziej ogarnięte

Albo ja kompletnie nie umiem wychować nieciągnącego ogara
