qzia pisze:Polecam plaże w Sobieszewie i Świbnie. Mało ludzi. Cisza i spokój. A chyba bliżej niż Chałupy.
Bliżej faktycznie jest do Sobieszewa czy Brzeźna w Gdańsku - ok. 120-130 km a na Półwysep 180 km ale my w Chałupkach czujemy się jak w drugim domu. To takie "nasze" miejsce, znane już od podszewki. No i nie ma jak otwarte morze jednak. Bywamy też na plażach w Gdańsku, poza sezonem i tam pusto ale Półwysep ma to coś
Jechaliśmy ok. 3h w jedną stronę, bo poza autostradami. Pięknymi drogami za to a jak dach opuszczony to i tak powyżej 120km/h nie ma sensu.
Chodzę na spacery do drogi asfaltowej, ścieżką pieszo-rowerową wzdłuż ulicy, koło głośnej stolarni i dopiero skręcamy w mniej uczęszczaną ulicę i dopiero w las

Dziś odwiedziliśmy na działkach Beja - beagle - ale to starszy już pan i poza obwąchaniem nie było kontaktu za bardzo. Ale połaziła po cudzej działce, pomyślała trochę zanim zdecydowała się potem z niej ze mną wyjść i śpi:). Generalnie wejść nie chciała ale jak już wejdzie to wyjść znowu nie. Asperger jakich mało:). Przypomina mi się Cygaro, który też miał takie zawiechy. Wieczorem wczoraj wypuszczam dziewczyny na siku itp.

Polatały, nawet dłużej, ciemno prawie całkiem się zrobiło. Komenda do domu. Cyga wbiega, Ginger wbiega, wybiega, znów wbiega (buldog

,
no bo po co te drzwi otwarte?:) , gdzie Ty będziesz? Jednak wychodzisz czy wchodzisz? 
a Krajka niemal na progu staje i nie wchodzi. Drzwi otwarte, wołam, nie idzie. Odchodzi. Normalnie dramat na scenie teatru:). Idzie sobie tarasem jak jakaś lamparcica, jak to ona, z wdziękiem i ma mnie gdzieś. Znika za zakrętem tarasu. Zostaję i czekam. Wołam. Nic. Nie wytrzymuję, idę za nią, patrzę a siedzi na skraju tarasu z drugiej strony wpatrzona w ciemną dal...
Wołam i idę w jej kierunku. Chce zwiewać pod taras. No to wracam sama, przymykam drzwi. Idzie.
Uparta jak osioł i myśląca po swojemu. Krasny podobnie. Stosuje wymiany, żeby dostać to co chce. Niesamowity jest cudak
