ogarza integracja trwa - jest fantastycznie - pieski dogadują się świetnie. Razem wyglądają jak wzorcowa rodzinka: wytonowana i pilnująca porządku mama, rządzący ale bardzo skory do szaleństwa tata i zwariowana, urocza córcia, która ujmuje każdego (psa i człowieka).
Pieski spędzają ze sobą prawie cały dzień, latając na luza po posesji (no niestety Asani, jak nas nie ma w domu to siedzi w kojcu lub w kuchni i oczywiście śpi w nocy w domu, duże psy wolą na dworze) oszczekując intruzów i pilnują zagrody z kurami (nowy pomysł mojego Łukasz - kurnik z polskimi kurami: czubatkami, zielononóżkami...) przed lisem, który pod nieobecność Husarza juz raz zakradł się do kurzej zagrody i wyniósł niemało

.
Ostatnio odwoziliśmy dzieci do babci i dziadka do Lubartowa. Asani pojechała z nami... aby oswajać sie z jazdą samochodem... 60 km to sporo dla takiego małego pieska - więc droga do była ciężka i wymiotna...

... ale powrotna (na drugi dzień) skończyła sie tylko na ślinieniu

Asani zaczarowała całą rodzinkę w Lubartowie, zachwytów i pieszczot nie było końca - a że rodzina bardzo liczna, to mi troszke pannę rozpuścili... ale co tam...
A po powrocie do domu miałam wrażenie, że Husarz i Mina nie moga sie nacieszyć odzyskaną (po dobie) Asani... z radością i satysfakcją patrzyło się na ich trójkę...
a ja (w końcu) wypracowałam jak wstawiać zdjęcia ze swojego konta Google - chyba jest szansa, że mi za 5 lat nie znikną z ogarowego bloga ...