Kolejne polowanie za nami
Znowu ten sam zestaw piesków. Tym razem bez agresji i dużo wspólnej bieganiny. Śmiała wyjątkowo śmiało zaczepiała wszystkie zachęcając do zabawy. Zwłaszcza Łajka przypadła jej do gustu

W pierwszy miot został puszczona na skutek nieporozumienia.
Miałem odstawić auto i dojść do naganiaczy (jeden, stażysta poszedł ze Śmiałą bo się do niego bardzo garnęła), niestety dostałem polecenie by jechać tam, gdzie wszyscy mieli wyjść z lasu.
Zdążyłem krzyknąć "tylko nie puszczaj psa!".
Zdębiałem i zmroziło mnie, gdy zobaczyłem faceta ze smyczą, ale bez Śmiałej. Zrozumiał, ze krzyczałem żeby puścić (wcześniej mówiłem wszystkim, że Śmiała idzie ze mną tylko na smyczy, więc było dla niego oczywiste, żeby nie puszczać. Coś tam usłyszał o "puszczaniu" wiec pomyślał, że się rozmyśliłem

)
Powiedział, że widział ja tylko na samym początku. Oblał mnie zimny pot... Przeleciałem się szybko po linii bo w tym czasie pozostałe psy wyszły z lasu. Niestety małej nie było. Dowiedziałem się, że ktoś ja widział całkiem niedawno więc wstąpiła we mnie nadzieja
Zacząłem nawoływać i po kilku minutach pieska zadowolona i szczęśliwa wyleciała z lasu
Resztę polowania spędziła już na smyczy przy Panu.
Znowu nie wykazała zainteresowania zwierzyną i tym razem na odgłos strzałów przysiadała z niepewną miną tracąc pewność siebie.
W tygodniu ćwiczyliśmy tropienie na ok 50m ścieżce z małym zakosem. Farba wyłożona 2 godziny wcześniej. Fajnie bo na ścieżce leżała świeża żuchwa dzika (tak to się fachowo nazywa?), a na końcu jego resztki. Poszło w miarę dobrze. Śmiała szła około metra od ścieżki (wiał wiatr od strony ścieżki). Raz zeszła całkiem. Musiałem naprowadzić i poszła do końca. Resztki obwąchała i próbowała się wytarzać
Za drugim razem poszła podobnie, a za trzecim już olała sprawę. Znudziła się.
Potem było odstawianie. Przywiązana ładnie czeka, wiec próbowaliśmy bez uwiązania. Na 10 prób nie doczekała jeden raz. Nie jest źle, ale wracamy do uwiązywania.