Utrzymanie psa faktycznie sporo kosztuje, ale to przecież normalne i nie ma się czemu dziwić.
Od samego początku prowadzę kalkulację kosztów dla wszystkich moich zwierzów, a wliczać trzeba wszystko: kupno psa i koszt dojazdu po niego, opłaty związkowe i opłaty za dokumenty np. rodowód czy tytuł, podatek, karmę, przysmaki, wystawy i dojazdy na nie i czasem koszty noclegu, opiekę weterynaryjną, koszty pobytu w hotelu, obroże, smycze, szelki, klatka, legowisko, koce, ręczniki, wszystkie te drobiazgi które są zbędne ale i tak je kupujemy, okrycia, plecak, buciki na mrozy dla pieska

, szkolenia i konsultacje, kosmetyki, szczotki, miski, literaturę, seminaria i wiele, wiele innych...
Dużo? Może i dużo, ale mnie przeraziło coś innego. Kiedy porównałam koszty utrzymania psa i koszty rzeczy które zniszczyła w pierwszym roku życia (też je zapisywałam) to dopiero był dla mnie szok

. Koszty zniszczeń były dwukrotnie wyższe niż wszystkie inne koszty. Na szczęście po pierwszej cieczce zrobiła się "normalna". Teraz zniszczeń żadnych, za to sama przyjemność z posiadania słodziaka.
Na pocieszenie dodam, że utrzymanie kota, który waży 1/10 tego co ogar kosztuje tyle samo
