Między borem a miastem - ARES, BONA, ERIA
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Tydzień temu postanowiliśmy się przespacerować po lasach Grędzińskich, w pobliżu miejscowości Jelcz-Laskowice. Lasy przepiękne, należą do specjalnego obszaru ochrony siedlisk w ramach programu Natura 2000. Podczas naszego spaceru natknęliśmy się na duży głaz, być może to ten głaz narzutowy przyniesiony przez lądolód i zaliczany do pomników przyrody nieożywionej.
A to nasza baza wypadowa. Przyszłe gospodarstwo do pilnowania dla Kari i Pestki. Oj trzeba odreagować jazdę samochodem i nacieszyć się tym co zaraz nastąpi – długą wędrówką przez las. Nasze współspacerowiczki, Kari i Pestka, jedna buntowniczka a druga uciekinierka. Jak tu ładnie, całkiem jak w Borach Stobrawskich u Oskara. Jaka ta Pestka milutka…. Jakiś czas temu zadzwonił Damian, że chciałby się przyłączyć do nas i niebawem przyjedzie. Idziemy na skróty, by się spotkać. No właśnie wyłonili się. Oskar był przygotowany już na spotkanie z Aresem. CDN
A to nasza baza wypadowa. Przyszłe gospodarstwo do pilnowania dla Kari i Pestki. Oj trzeba odreagować jazdę samochodem i nacieszyć się tym co zaraz nastąpi – długą wędrówką przez las. Nasze współspacerowiczki, Kari i Pestka, jedna buntowniczka a druga uciekinierka. Jak tu ładnie, całkiem jak w Borach Stobrawskich u Oskara. Jaka ta Pestka milutka…. Jakiś czas temu zadzwonił Damian, że chciałby się przyłączyć do nas i niebawem przyjedzie. Idziemy na skróty, by się spotkać. No właśnie wyłonili się. Oskar był przygotowany już na spotkanie z Aresem. CDN
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
CD
Ares chciał wykopywać topór wojenny ale w końcu wszystko rozeszło się po kościach. Ruszyliśmy dalej….. Pańcia moja zaczęła coraz częściej przystawać i rozglądać się wokół. W końcu coś tam wyjęła z plecaka i schylając się co chwila gdzieś się oddaliła. Oskara trzeba było przywiązać do drzewa bo bardzo wyrywał do mojej pańci. Ja grzecznie warowałem.
W końcu kazano mi wąchać i szukać tropu. Przyznam, że nie bardzo mi to szło. Postanowiono więc odwiązać Oskara i sprawdzić jak on sobie poradzi. A Oskar to nie byle kto, ma PP I. Ale on też nie za bardzo wiedział czego od niego chcą.
Psy wprawdzie nie wiedzą co to złośliwość – ale odniosłem wrażenie, że mojej pańci to się trochę humor poprawił jak Oskar też nie wiedział jak ma iść po tej ścieżce.
Po prostu rapeta nie była jeszcze gotowa do tego aby układać ścieżkę. Na następny dzień poszło mi znacznie lepiej. Mieliśmy w planie jeszcze coś przekąsić z grilla zanim się rozstaniemy i rozjedziemy do domów i dlatego przyspieszyliśmy. Niestety po dotarciu na miejsce okazało się, że nie mamy już czasu na grillowanie i czas wsiadać do samochodów i odjeżdżać. Grillowanie przesunęliśmy na następne spotkanie.
Ares chciał wykopywać topór wojenny ale w końcu wszystko rozeszło się po kościach. Ruszyliśmy dalej….. Pańcia moja zaczęła coraz częściej przystawać i rozglądać się wokół. W końcu coś tam wyjęła z plecaka i schylając się co chwila gdzieś się oddaliła. Oskara trzeba było przywiązać do drzewa bo bardzo wyrywał do mojej pańci. Ja grzecznie warowałem.
W końcu kazano mi wąchać i szukać tropu. Przyznam, że nie bardzo mi to szło. Postanowiono więc odwiązać Oskara i sprawdzić jak on sobie poradzi. A Oskar to nie byle kto, ma PP I. Ale on też nie za bardzo wiedział czego od niego chcą.
Psy wprawdzie nie wiedzą co to złośliwość – ale odniosłem wrażenie, że mojej pańci to się trochę humor poprawił jak Oskar też nie wiedział jak ma iść po tej ścieżce.
Po prostu rapeta nie była jeszcze gotowa do tego aby układać ścieżkę. Na następny dzień poszło mi znacznie lepiej. Mieliśmy w planie jeszcze coś przekąsić z grilla zanim się rozstaniemy i rozjedziemy do domów i dlatego przyspieszyliśmy. Niestety po dotarciu na miejsce okazało się, że nie mamy już czasu na grillowanie i czas wsiadać do samochodów i odjeżdżać. Grillowanie przesunęliśmy na następne spotkanie.
- Załączniki
-
- SAM_6637.JPG (104.24 KiB) Przejrzano 1217 razy
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Na "czerwonym" tropie
Dziś podczas porannego spacerku założyłam Aresowi ścieżkę, tym razem z farby. Nie była to pierwsza tego typu ścieżka, ale tym razem coś u mego psiska drgnęło. No bo dotychczas Ares o wiele bardziej był zainteresowany tropieniem po włóczce i po śladzie.
Tu wcześniejszy film jak sobie radzi na ścieżce z rapety
https://www.youtube.com/watch?v=S869uQRuDbY
Ślady z krwi były mu w zasadzie obojętne, nawet nie za bardzo się nad nimi pochylał, schodził na boki, interesował się tym co się dzieje wokół. Nie wiem co się stało ale pierwszy raz przeszedł taką ścieżkę (a właściwie to przebiegł) od początku do końca.
Ścieżka nie była wprawdzie taka długa, może jakieś 300 m, no i obficiej skropiona niż w przypadku ścieżek na konkursach tropowców. Tam na 600 m ścieżkę regulamin przewiduje 0,25 l farby, a ja taką ilość zużyłam na dwa razy krótszą trasę. No i nie było to tropienie po tzw. „zimnym tropie” a raczej po „ciepłym”. Zaczęliśmy tropić po jakiś 4 godzinach od chwili założenia ścieżki (z przyczyn organizacyjnych nie dało rady przyjść później). Jak po upływie tego czasu podążaliśmy ku tzw „zestrzałowi” (w tym przypadku obficiej skropiony początek ścieżki), oczywiście w pewnej odległości od tych woreczków którymi oznaczyłam trasę – to czułam jak Aresisko się napina i jak ciągnie w tym kierunku. Choć reagowałam na to ciągnięcie, ale tak w duchu to byłam nawet zadowolona.
W końcu przyciągnął mnie na ten „zestrzał” i od razu zaczął rwać do przodu. Czuł już ten zapach i nawet początek tropu przestał się wyrózniaćł. No ale trzeba było jeszcze zmienić mu smycz na linkę i musiałam użyć sporo siły aby móc to zrobić, a nawet zaszła konieczność przywiązania go do drzewa. Był tak nakręcony, że jak już miał tę linkę to coś mu się pomyliło i zaczął tropić w przeciwnym kierunku z nosem mocno przywartym do ziemi. Było trochę szamotaniny i siłowania – ale w końcu Ares złapał ten właściwy kierunek i poszedł……..
Bawimy się, uczymy i poznajemy.
http://youtu.be/c1HE4Jcwg7w" onclick="window.open(this.href);return false;
Dziś podczas porannego spacerku założyłam Aresowi ścieżkę, tym razem z farby. Nie była to pierwsza tego typu ścieżka, ale tym razem coś u mego psiska drgnęło. No bo dotychczas Ares o wiele bardziej był zainteresowany tropieniem po włóczce i po śladzie.
Tu wcześniejszy film jak sobie radzi na ścieżce z rapety
https://www.youtube.com/watch?v=S869uQRuDbY
Ślady z krwi były mu w zasadzie obojętne, nawet nie za bardzo się nad nimi pochylał, schodził na boki, interesował się tym co się dzieje wokół. Nie wiem co się stało ale pierwszy raz przeszedł taką ścieżkę (a właściwie to przebiegł) od początku do końca.
Ścieżka nie była wprawdzie taka długa, może jakieś 300 m, no i obficiej skropiona niż w przypadku ścieżek na konkursach tropowców. Tam na 600 m ścieżkę regulamin przewiduje 0,25 l farby, a ja taką ilość zużyłam na dwa razy krótszą trasę. No i nie było to tropienie po tzw. „zimnym tropie” a raczej po „ciepłym”. Zaczęliśmy tropić po jakiś 4 godzinach od chwili założenia ścieżki (z przyczyn organizacyjnych nie dało rady przyjść później). Jak po upływie tego czasu podążaliśmy ku tzw „zestrzałowi” (w tym przypadku obficiej skropiony początek ścieżki), oczywiście w pewnej odległości od tych woreczków którymi oznaczyłam trasę – to czułam jak Aresisko się napina i jak ciągnie w tym kierunku. Choć reagowałam na to ciągnięcie, ale tak w duchu to byłam nawet zadowolona.
W końcu przyciągnął mnie na ten „zestrzał” i od razu zaczął rwać do przodu. Czuł już ten zapach i nawet początek tropu przestał się wyrózniaćł. No ale trzeba było jeszcze zmienić mu smycz na linkę i musiałam użyć sporo siły aby móc to zrobić, a nawet zaszła konieczność przywiązania go do drzewa. Był tak nakręcony, że jak już miał tę linkę to coś mu się pomyliło i zaczął tropić w przeciwnym kierunku z nosem mocno przywartym do ziemi. Było trochę szamotaniny i siłowania – ale w końcu Ares złapał ten właściwy kierunek i poszedł……..
Bawimy się, uczymy i poznajemy.
http://youtu.be/c1HE4Jcwg7w" onclick="window.open(this.href);return false;
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
No to dziś rano poszliśmy jeszcze raz odwiedzić naszą ścieżkę, która już liczyła 24 godziny. O dziwo Ares się rwał w jej kierunku, zwłaszcza ku miejscu gdzie było łoże. No ale zaznaczenia łoża nie mogliśmy znaleźć (ale wzrokowo pamiętałam to miejsce). Nie było też naszych woreczków, a część terenu naszej zsfarbowanej ścieżki była zryta przez dwa równolegle biegnące rowy i wszędzie czuć było gaz. Nawet za bardzo nie było po czym chodzić. Przedarliśmy się przez te tyczki młodych drzewek, przeszliśmy przez tory i dotarliśmy na polanę ( tu na szczęscie znalazłam wczorajsze woreczki). Ares był nakręcony. Nie wiem czy dalej czuł ten zapach, czy może po prostu pamiętał ten teren i orientował się jak się po nim poruszać. Nie było żadnego przeszukiwania ścieżki kropla po kropli, było tylko takie ogólne pojęcie, gdzie może przebiegać ścieżka, było też sporo chaosu, przeszukiwania z nosem przy ziemi i w górze, podążania we własciwym kierunku i w zupełnie przeciwnym. A jednak znalazł cel, czyli kawałek skóry dzika i schowana pod nim nagrodę. Wyglądał to wprawdzie beznadziejnie ale jednak znalazł, zwłaszcza, że cel poszukiwań został zmieniony (był nieco dalej niż poprzedniego dnia). No cóż, nie wyglądało to może najlepiej, ale zrobił przynajmniej, lepiej czy gorzej, użytek ze swego nosa.
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Uprzejmie proszę zwrócić uwagę na fakt, iż tropienie dla psa to naprawdę praca
( mój po ścieżce pada)
- nie chodzimy po tej samej ścieżce często
_ najpiękniejsze są ścieżki położone wieczorem, a rano w rosie pies idzie tunelem i ma wszystko w tyle
(albo po deszczu)
- pies po zaliczonej ścieżce nie jest zainteresowany nawet wędzonym boczkiem, wystarczy pochwalić
- na ścieżce muszą być inne komendy, zwykle szukaj, nie, pies musi mieć komendę inną na każdą okazję, u nas jest "trop" i "gdzie jełopie"
pozdrawiam bardzo serdecznie
( mój po ścieżce pada)
- nie chodzimy po tej samej ścieżce często
_ najpiękniejsze są ścieżki położone wieczorem, a rano w rosie pies idzie tunelem i ma wszystko w tyle
(albo po deszczu)
- pies po zaliczonej ścieżce nie jest zainteresowany nawet wędzonym boczkiem, wystarczy pochwalić
- na ścieżce muszą być inne komendy, zwykle szukaj, nie, pies musi mieć komendę inną na każdą okazję, u nas jest "trop" i "gdzie jełopie"
pozdrawiam bardzo serdecznie
Ogar dobry:Gęby długiej. Paznokci tępych. Zadu przestronnego, łakomy, zwajca.
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
noooooo Tatusiu
Gratulacje!!!!
<<<Syn może też niedługo zacznie ćwiczyć
...mamy obiecaną rapetkę......
>>>






<<<Syn może też niedługo zacznie ćwiczyć


Ania M., Wrzos z Zatrzebia & Elja Sokoli Lot
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
No to chyba nasze ścieżki są jeszcze zbyt krótkie, bo mam wrażenie, że Ares ma ochotę, po dotarciu do celu, jeszcze sobie trochę potropić. No i nagrody to domaga się.Wigro pisze:- pies po zaliczonej ścieżce nie jest zainteresowany nawet wędzonym boczkiem, wystarczy pochwalić
- na ścieżce muszą być inne komendy, zwykle szukaj, nie, pies musi mieć komendę inną na każdą okazję, u nas jest "trop" i "gdzie jełopie"
Ale po przyjściu do domu to zaraz na wyro idzie sobie trochę pospać.
A komendy na ścieżce to oczywiście, że mamy takie, których nie używamy tak na co dzień, np. szukaj, trop, popraw.
No i my się jeszcze uczymy i chcę sprawdzić jak Ares reaguje na zapach po krótszym i dłuższym czasie od ułożenia ścieżki. Teraz trzeba będzie pomyśleć o jakimś innym terenie, gdzie można by poprowadzić ścieżkę, a w przypadku miasta nie jest to takie proste.
Ostatnio zmieniony czwartek 30 paź 2014, 23:50 przez 1e2w3a, łącznie zmieniany 1 raz.
- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Och myślę, że sobie poradzi. Ares też zaczynał od rapetki i tak dobrze mu szło i był taki zadowolony, że postanowiłam to kontynuować. Gorzej było w przypadku krwi, no ale po kilku nieudanych podejściach coś się w nim odmieniło. Teraz ćwiczymy nie tylko z rapetką ale i ze skórą dziczą i po farbie.aniamam pisze:<<<Syn może też niedługo zacznie ćwiczyć ...mamy obiecaną rapetkę...... >>>
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta

- 1e2w3a
- Posty: 2358
- Rejestracja: wtorek 28 wrz 2010, 21:07
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: MIĘDZYBÓRZ / WROCŁAW, Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: SOKÓŁ / ARES - ogar z wielkiego miasta
Dziś podczas spaceru z Aresem miałam mu ułożyć włóczkę z dziczej skóry – ale – po pewnym namyśle – zamiast ścieżki postanowiłam, że położę gdzieś tę skórę i niech Ares sam szuka.
Wiał lekki wiatr, poszłam w kierunku skąd dolatywał, odmierzyłam jakieś trzysta kroków, potem skręciłam, położyłam skórę pod oznaczonym drzewkiem i wróciłam do Aresa. Zaprowadziłam go na polanę (tam nie chodziłam), zapięłam linkę, dałam do powąchania kawałek skóry, wskazałam kierunek (pod wiatr) – i szukaj, może wiatr ci coś przyniesie.
To mój wiatromierz Jak puściłam tylko linkę, Ares zaraz odskoczył, ale wariactwa jakiegoś nie było. Bloodhound to by pewnie od razu pobiegł we właściwym kierunku (cel był pod wiatr), ale Ares czynił to stopniowo.
Najpierw szedł wzdłuż jednego z torów. Potem wszedł na tory Przybliżył się do drugiego toru. Już znalazł się prawie na prostej na której spoczywał cel poszukiwań. Jeszcze trochę poszedł do przodu, potem znacznie się ożywił i już wiedziałam, że skóra jest w zasięgu jego nosa, choć najpierw to zapędził się za daleko - ale wrócił i znalazł.
Wiał lekki wiatr, poszłam w kierunku skąd dolatywał, odmierzyłam jakieś trzysta kroków, potem skręciłam, położyłam skórę pod oznaczonym drzewkiem i wróciłam do Aresa. Zaprowadziłam go na polanę (tam nie chodziłam), zapięłam linkę, dałam do powąchania kawałek skóry, wskazałam kierunek (pod wiatr) – i szukaj, może wiatr ci coś przyniesie.
To mój wiatromierz Jak puściłam tylko linkę, Ares zaraz odskoczył, ale wariactwa jakiegoś nie było. Bloodhound to by pewnie od razu pobiegł we właściwym kierunku (cel był pod wiatr), ale Ares czynił to stopniowo.
Najpierw szedł wzdłuż jednego z torów. Potem wszedł na tory Przybliżył się do drugiego toru. Już znalazł się prawie na prostej na której spoczywał cel poszukiwań. Jeszcze trochę poszedł do przodu, potem znacznie się ożywił i już wiedziałam, że skóra jest w zasięgu jego nosa, choć najpierw to zapędził się za daleko - ale wrócił i znalazł.
Ostatnio zmieniony wtorek 04 lis 2014, 22:34 przez 1e2w3a, łącznie zmieniany 1 raz.