no śpi na posłaniu.
Zamykanie płotka mu się bardzo nie podobało. Nie był zachwycony, że zabawa się skończyła, mimo iż trwała ze 3 godziny. Pewnie by chciał dłużej, w sumie go rozumiem no ale to ja decyduje kiedy kończymy. Potem znowu się pobawimy.
Robił dużo rzeczy sam i dużo robilśmy wspólnie, poganialiśmy się, poprzeciągaliśmy zabawki, poćwiczyliśmy komendę siad - na zabawkach.... jest postęp. Tylko bardzo się nie spodobało, jak zapinałem płotek (mimo, iż byłem po jego stronie, nie wchodziłem do salonu), gryzł i szczekał. Ręce mam jak bym się z kimś bił

podrapany...to gryzienie jeśli jest formą zabawy...to do delikatnych nie należy. Zapinałem płotek, złapał za skórę....chyba zejdzie ta blizna;-).
Potem 20 minut uspokajania - on chce ugryźć ja się nie daję i cały czas. Głaszczę, jak sobie trzymał misia.... Widać było w oczach - baw się, baw się.... po prostu żywe srebro to mało powiedziane......
Potem usiadłem w salonie, a on został na komencie ,,na miejsce" dostał snacka i śpi. Bez wrzasków, bez piszczenia.
Chyba się nauczył, że jak jestem i nie chcę by on był w salonie - chcę zjeść, wypić kawę.....nie ma problemu, spokojnie czeka, potem dostaje nagrodę, jest oki. Tego się chyba nauczyliśmy.
I co najważniejsze, przy otwartym płotku, nasikała w korytarzu na gazetę

)))))))))
Gorzej z kończeniem zabawy.....gdzie by się nie odbywała, i nie wiem ile by nie trwała....jest zły i nakręca się jeszcze bardziej. Jak chowam zabawkę, potrafi kłapnąć w nogę...... No ale pewnie jak będziemy spacerowali to tą kumulującą się energię ,,wyplenimy";-). Damy radę, nie jest łatwo ale myślę, że nauczy się, że zabawy się kończą i już....
Myślę nad wyjściem na spacer...to czekanie do trzeciej szczepionki.....
