Przenoszę się tutaj z moim barfowaniem

Te żołądki mrożone, którymi mnie tak straszyliście, hihi, albo są jakieś udawane, albo wietrzeją podczas rozmrażania, bo zapaszek nie powala aż tak. Albo mam nozdrza jakieś nietypowe.
Będę kombinować takie z ubojni, to zobaczymy.
Samo przestawienie poszło bez sensacji, jeśli chodzi o menu, bo jednak Ugryź gryzł już regularnie kości, korpusy i inne. Co do harmonogramu, to widać,że tak ok 18-19, czyli po dotychczasowej porze karmienia popołudniowego, jest "zdezorientowany", że nie ma żarcia, pobudzony. Reaguje na każdy szelest torebek foliowych czy innych oznak prawdopodobnego jedzenia
Czy to normalne, czy mu minie/ przyzwyczai się? A przecież musi mieć też przerwę raz w tygodniu

Już powinnam mu zrobić, ale się boję, hahaha ;D
Daję mu teraz 2,5% wagi, wizualnie ilość jedzenia jest ogromna

Mój W. jak zobaczył miskę, to nie wierzył, że to ma tyle być. No ale przecież ma mu wystarczyć na 24 godziny.
Ciekawe, jak będzie się Majorek wagowo trzymał/ rozwijał na barfie?
Uciążliwe jest może to rozdrabnianie mięsa wołowego, bo dostaję takie okrawki mniejsze i duże. To kroję na mniejsze i pakuję w torebkach do zamrażary. Ale już zamówiłam sobie takiego robota kuchennego, bo za długo schodzi nożem. W sobotę znów miałam dostawę 12kg mięsa (dodam, że po 1zł, słownie jeden, za kg) i zanim to obrobiłam... Brrr...
No i warzywa/owoce też tym zrobię jak trzeba.
Uważam, że karmienie barfem jest mniej uciążliwe od gotowania, a w naszym przypadku też dużo tańsze od każdej innej opcji karmienia. Więc, sorry Major, nie masz wyjścia
