SARABANDA
z mamą nijak lepiej...po prostu stan trwa...

i jest na granicy

nie wiem co dalej..każdy dzień przynosi nowe niekoniecznie dobre niespodzianki.
A wracając do Brutusa...
pierwszy spacerek odbył się z prawie zawałem serca z mojej strony
Brutus rano na mój widok skakał z radości, więc spróbowałam otworzyć drzwi od kojca, do tej pory wiał w kąt...a dziś wybiegł radośnie z merdaniem ogona na tzw. mały wybieg...ogrodzony drewnianym płotem. Obwąchał kąty, obiegł dookoła , podszedł się przywitać kuląc się i merdając ogonem...dał się ładnie pogłaskać..w oczach błyski radości...
A potem jednym skokiem pokonał mały wybieg.....
Zamarłam, on nie reaguje na żadne wołanie nawet się nie ogląda...ogrodzenie zewnetrzne mam na 1,5 metra..ale

co to dla niego
Obiegł teren...zaznaczył wszystkie możliwe zakręty
I na pokazaną mu pod nos michę zareagował tańcem radości i sam wbiegł do kojca jeść.
