Przepraszam, że dość chaotycznie piszę...ale stan mojej mamy po prostu skacze od radości po depresję...moją oczywiście. Ciężkie chwile za mną...oby się udało
Z psem było tak, że ludzie któzy mi podrzucili zdjęcia tylko go wypatrzyli, a że się znamy to dali mi od razu "cynk"
Nie mieli wpływu na losy psa, który został tzw. odłowiony do gminnego przytuliska, które mieści się w pobliskiej miejscowości.
ot przyjechał hycel, założył poskrom odpiął psa od budy i pojechał...
Jako, że znajomi nie chcieli go tam zostawic oferowali pomoc i przywiezienie go do mnie...ale pies już się bał podchodzących ludzi. Więc wet z jakimś pracownikiem znów go odłowił..i wsadził do auta...
Dla nich to normalka..nikt sie z psami warczącymi nie cacka..i nie usiłuje socjalizować nikogo to nie obchodzi.
No dobra....nie umiem łatwiej wytłumaczyć, zwłaszcza, że na prawdę mam cięzki okres...
Pewnie jutro spróbuję posiedzieć z nim w kojcu...ze smakołykami, na które jest bardzo łasy.
Nie wierzę, żeby był agresywny, raczej jest bardzo wystraszony...i ucieka w kąt przy próbie podejścia...a wiadomo...nie wolno w tej sytuacji podchodzić...
Ale jak sam zacznie nawiązywac kontakt...to tylko się cieszyć i mam nadzieję, że to już niedługo.
Trzeba uważac na gesty...na ruchy...on obserwuje...ale bez agresji...
To bedzie bardzo fajny pies...