
Kryzys chodzenia na smyczy jest zdecydowanie związany ze śniegiem - mam to samo :/
Ona nawet nie tyle leci do przodu co co chwila odbija w bok albo gwałtownie hamuje i ciągnie się za mną.
Wprawdzie nie przez Łozę, ale ja wczoraj właśnie zaliczyłam konkretną glebę. Runęłam jak długa do tyłu, uderzyłam głową o chodnik....i w efekcie wylądowałam na ostrym dyżurze na szyciu. Rana nie jakaś straszna ale stresa miałam, no i nic przyjemnego :/
Mój podstawowy wniosek z przygody - zawsze trzeba mieć ze sobą telefon... a ja niestety na takie osiedlowo- parkowe wypady nie miałam takiego zwyczaju

Z kulinarnymi upodobaniami Major wpisuje się w rodzinę
