Gratulacje! Doskonała robota!

Pisz o pracy Dunaja jak najwięcej!
Wczoraj podkładaliśmy na polowaniu dla niemieckich myśliwych. Trudne mioty. Brnęliśmy przez pożarzyska, gęste młodniki, rzeczki. W lesie ramię w ramię pracowały dzielnie: Gryf, Gniewko oraz gończe polskie - Rezon i Joszko. Wzorem francuskich myśliwych wyposażyliśmy nasze psy w dzwonki zamocowane do odblaskowych obróżek. To dobry pomysł, bo psy są słyszalne zarówno przez nas, jak i myśliwych. Bezpieczne rozwiązanie.
W połowie polowania ogary zostały wywiedzione przez łanię do sąsiedniego miotu. Gryf natychmiast wrócił, ale Gniew poszedł dalej za ciosem głosząc wytrwale. I dzwonek zamilkł. Pies zapadł się pod ziemię. Do 22.00 szukaliśmy go w lesie i we wsi. Przeżyłam to wreszcie. Musiało to kiedyś nastąpić - pierwsza noc w domu bez psa, gonitwa myśli. Gdzie jest? Czy żyje? Czy nie cierpi? Przecież może wpaść pod pociąg, samochód, może zostać zaatakowany przez dzika, albo wpaść we wnyki... Jest 50 km od domu, jest tak strasznie daleko i pewnie sam i niech św. Eustachy postawi mu na drodze jakaś dobrą duszę, która pomoże. Nadzieja jednak umiera ostatnia.
Eustachy wysłuchał i postawił.
Dobrotliwy starszy pan, który mieszka przy leśnym przejeździe kolejowym usłyszał dzwonek i zobaczył samotnego Gniewka biegającego przy torach. Wystraszył się, że pies może wpaść pod pociąg i uwiązał Gniewa do płotu. Napoił go, wygłaskał i nakarmił. Rano zadzwonił do leśniczego, ten do łowczego, a łowczy do mnie. Jako, że mieliśmy już na rano zorganizowaną ekspedycję ratunkowo-poszukiwawczą natychmiast ruszyliśmy kilka kilometrów przez knieję do samotnego domku, gdzie czekał zbłąkany ogar.
Ominęło go tyle wydarzeń. Tyle emocji. Psy wspaniale pracowały. Gończe energicznie, Gryf wolniej, wytrwale. Ogarze granie tak się zmienia. Głosząc dzika Gryf grał śpiewnie, lecz niżej. Przy jeleniach wznosił się na najwyższe rejestry. To było zawodzenie z pogranicza psiego bólu i pasji. Raptem zawodzenie przeszło w wytrwałe ujadanie. Doszedł byka, który legł w młodniku i oznajmiał go.
Wczoraj pierwszy raz w życiu oszczekiwał martwego dzika. Nigdy wcześniej tak nie reagował. Ogar jest trochę jak wino. Z wiekiem coraz lepszy, zaskakuje swoim myśleniem i działaniem.
Pięknie jest obserwować ten proces.