Witajcie moi drodzy.... jak ten czas szybko leci, obowiązków masa i nawet nie ma kiedy bloga uzupełnić.... A, że nazbierało się tego trochę, więc muszę chyba zacząć od początku.

A właściwie od tego co się działo po moich urodzinach. Bo tortem to się chyba już chwaliłem
No więc, jak wiecie, pod koniec lipca była wystawa w Będzinie. W sumie to wcale nie musiałem na nią jechać, ale ominąć wystawę organizowaną przez własny oddział, to chyba nie ładnie.

Więc pojechałem. Na stadionie spotkałem swoją "kuzynkę", ale tym razem nie dałem się "żadnej babie" capnąć w nos. O nie, nie

Już nie jestem głupiutkim szczeniaczkiem i swój szanowny nos trzymałem z daleka od babskich zębów

I udało się przeżyliśmy wystawę w pokojowej atmosferze, nawet razem chłodziliśmy się w pobliskim pubie

Ja czekając na finały (znowu), a moja "kuzynka" (z babcią i dziadkiem i Lenką) towarzysko. Tylko dwie najmłodsze panny, znaczy Lenka i Nika były mocno zmęczone tym wszechogarniającym upałem. Ale jakoś to wspólnie przetrwaliśmy
Teraz trochę mnie, z tamtego odległego już okresu.