Reksio nazywa się teraz Maksio i bardzo serdecznie pozdrawia Ogarkowo: "Maksio nie jest ogarem , ale to bez znaczenia J. Początkowo był bardzo zdezorientowany i zaniepokojony nową sytuacją. Stracił przecież swoją Panią, która go wychowała, później przyzwyczaił się w jakimś stopniu do tymczasowych opiekunów a następnie trafił do mnie - w zupełnie nieznane miejsce i do nieznanych osób. Nie odstępował mnie na krok. Gotowałam obiad - Maksio leżał zupełnie przy moich nogach, szłam do łazienki – leżał w łazience, siedziałam przy komputerze – Maks też. Szliśmy spać – za chwile przychodził do sypialni i wskakiwał na łóżko. Wtedy odprowadzałam go do skutku na jego kanapę. W końcu zrozumiał, gdzie jest jego miejsce do spania. Gdy wyjeżdżałam na zakupy , Maksio był bardzo zaniepokojony. Tak samo kiedy mąż do pracy wyjeżdżał. Ale staraliśmy się ,żeby zawsze ktoś z nim w domu pozostał. Z czasem Maks przekonał się, że wyjeżdżamy i zawsze wracamy , powoli stało się to dla niego normalnym zjawiskiem. Przestał nas pilnować. Teraz bez problemu mogę wyjechać a Maksio biega na podwórku ze swoją towarzyszka Sonią, którą też adoptowałam z tego samego schroniska, z którego wzięłam Roketa. W ogrodzie sam ze Sonią zostać nie może ponieważ z naszego Maksia to niezły kombinator. Robi podkopy i rusza na obchód posesji. Na szczęście nie oddala się zbyt daleko. Przywódcą stada jest Sonia. Zawsze stara się powstrzymać Maksa przed ucieczką poza ogrodzenie. Gdy jej się to nie uda , zaraz przybiega do mnie i po swojemu skarży, że Maksio zwiał. Wtedy włączam podgląd od domofonu i Maksa wołam przez domofon. Tak się nauczył, ze po kilku minutach zjawia się pod bramą i czeka aż mu się brama otworzy J. Kochany psiak z Maksia : milusiński, przytulaśny J. Świetnie dogaduje się też ze Sonią. Urządzają codziennie takie gonitwy, że nie sposób wtedy fotki pstryknąć. Dlatego niektóre ze zdjęć są niezbyt udane . W każdym Maksio jest radosny, szczęśliwy i serdecznie pozdrawia całe Ogarkowo J