Nie chcę zapeszać, ale Rudolfik znalazł nowy dom - tuż obok mojego rodzinnego... Jest u rodziny, mieszka z nimi w mieszkaniu, zaakceptował świnkę morską, ma dużo miziania i dużo spacerów.
Pan zabiera go ze sobą codziennie do pracy, tam na dużym ogrodzonym terenie Rudolf może swobodnie biegać i ma koleżankę.
Dom znalazł się sam, zupełnie przypadkowo - Rudolf był na spacerze z moją mamą, zaczepiło ich małżeństwo z dwójką dość dużych już dzieci, zaczęli się zachwycać Rudolfem, opowiadać jak to by chcieli psa, bo ich odszedł niedawno. Rudolf się zaczął tulić do dziewczynki, po chwili się położył na grzbiecie do głaskania i już tak zostało.
Nadal jest mi strasznie smutno z tego powodu, że go musiałam oddać, ale ludzie, którzy go przygarnęli wydają się być w nim totalnie zakochani i wiem, że u nich będzie mieć odpowiednią, czyli wielką ilość miłości, pieszczot i do tego sporo ruchu. Na razie jest w nowym domu dopiero trzeci dzień, ale wydaje się, że tam jest mu dobrze i jeśli nic się nie wydarzy zaskakującego, co by spowodowało, że ta rodzina nie będzie mogła się nim zajmować, to chyba znaczy, że szczęście się do nas uśmiechnęło. No i w każdej chwili mogę sprawdzić w jakiej jest kondycji, bo nie dość, że mieszka blisko mojej mamy, to jeszcze nowy Pan pracuje również bliziutko.
Dziękuję wszystkim za wsparcie - teraz, jeśli można proszę trzymać kciuki, żeby Rudolfowi się dobrze żyło w nowym domu.