Oj ! Rano się rozpisałam i wpisu nie ma
Ale coś mi dzisiaj internet odmawia współpracy...
Łoza jest umiarkowanie fanatyczną matką

Już sobie wychodzi, przysypia na boku...chociaż z drugiej strony potrafi leżeć plackiem dwie godziny z przyssanymi pijawkami. Ale po spacerze najpierw kierunek kuchnia.
Dzieciaki przybierają w miarę równo . Powoli chyba zaczynają się różnicować nie tylko pod względem kolorków. Dziewczyny psykate i żarte

Zielony pakuje się w kłopoty- z niego chyba będzie norowiec

. Biały i żółty takie spokojniejsze ale sprytne. Jak się biały przyssie to żaden go nie oderwie chociaż miotają z nim na prawo i lewo. Bordo - czołg. Czerwony przy mleczarni dwa razy na trzy kiedy zaglądam
Gadają...ba! Drą się tak, że zaczynam się obawiać eksmisji

Mleczarnię tropią, że hej! Będą z nich użytki

.
W ogóle przy jedzeniu sceny są czasami niesamowite, bo apetyt chyba raczej mają po mamie

Ależ ja bym chciała wiedzieć co z nich wyrośnie....
