Myślę, że po pierwsze nikt nikogo za rękę nie złapał...Nikt też nie wie co się z suką działo...
Najważniejsze, że finał jest jaki jest!
Nie wiem czy pisałam to na forum czy węszynosce na pw - historie psów zaginionych i odnalezionych są tak niezwykłe, że człowiek sam by takich scenariuszy nie napisał

Moim zdaniem kluczowe jest ogłaszanie ....i nie wykluczanie żadnej wersji. I nie powinno się opierać na dwóch słowach "nigdy" i "zawsze"
Jak zaginiony pies jest masowo ogłaszany to :
a) większe prawdopodobieństwo, że ktoś skojarzy że być może takiego psa widział
b) większe prawdopodobieństwo, że ktoś kto zechce nawet psa zatrzymać z premedytacją odpuści widząc jego zdjęcia na każdym słupie.
Pamiętam akcję poszukiwawczą Bambaryłka

Piesek o urodzie świnki wietnamskiej zaginął niedługo po adopcji. Warszawa Ursynów podajże - czyli tak naprawdę gorsza dżungla niż górskie lasy ...Piesek uciekł bo się wystraszył, nieufny bardzo. Ogromna akcja poszukiwawcza łącznie z wykupionym bilboardem i rozdawaniem ulotek w metrze...No i ludzie dzwonili, że widzieli a właściciele jeździli po całej W-wie. Też trwało to kilka dobrych dni. W końcu jakiś konkretny sygnał. Pojechali a pies był już taki zszokowany, że na widok kolejnych ludzi ścigających go ruszył w długą. Właścicielka wołała...ale dopiero jak chłopak zawołał głośniej to pies się opanował...
No i mam nadzieję żyli długo i szczęśliwie
