Aszemi, Abra jest u mnie od dwóch tygodni. W ciągu 24 godzin na nogi postawiłam trzy powiaty. Gdyby ktoś jej szukał, dawno by ją znalazł...
Nie ma śladu, żeby ktoś jej szukał. W chwili znalezienia była czysta, zadbana... nie wyglądała, jakby przeszła sama 40 km z miejsca zamieszkania wskazanego przez pierwszego właściciela...
Uważam, że w tej sytuacji trzy tygodnie poszukiwań i oczekiwania na kontakt ze strony dotychczasowego właściciela wystarczy. Pies się szybko aklimatyzuje w nowych warunkach. Nie chcę, żeby się do nas nadmiernie przywiązywał. Jak najszybciej trzeba się zająć jej układaniem. Zrobić kompleksowe badania, bo tak naprawdę nic o niej nie wiemy, a trudno mi było podejmować takie decyzje w sytuacji, gdy za kilka dni mogła wrócić do domu - tym bardziej, że absolutnie nic nie wskazywało na palącą potrzebę ich wykonania.
O losach suczki zdecyduje jedyny właściciel figurujący w dokumentach, który zrzeka się do niej wszelkich praw.
Nie widzę powodu do przedłużania tej sytuacji w nieskończoność. W tej chwili (mimo propozycji skorzystania z funduszu) Abra jest u mnie na mój wyłączny koszt.
Skoro zdecydowałam sama o jej wyjęciu ze schroniska i zabraniu jej do siebie, a mając w domu wszystko, co jest potrzebne psu (legowiska, kanapy, fotele, miski, smycze i obroże (choć te akurat dostała od schroniska), to nie uważałam za konieczne naciągać forumowiczów na pokrycie kosztów utrzymania. Uważam, że tak jest uczciwie. Gdyby wymagała specjalnej opieki lekarskiej albo miała zostać u mnie długo... pewnie rozważyłabym taką możliwość, ale póki co nie ma takiej potrzeby.
Dodam jeszcze tylko, że cała sytuacja była konsultowana z hodowcą, a w podejmowaniu decyzji pomagały mi nasze Forumowiczki, do których mam całkowite zaufanie. Otrzymałam 8 ofert przyjęcia Abry, wszystkie przedstawiłam prawowitemu właścicielowi w takiej formie, w jakiej do mnie napłynęły. Decyzja już zapadła. Po Nowym Roku, jeśli pogoda dopisze, Abra pojedzie do nowego domu i na pewno będzie szczęśliwa.