Ostatnio cieczkowałyśmy, a utrzymanie smyczy Orlej w jednej ręce i aparatu w drugiej przekracza moje umiejętności. Pannica wyrywna, zupełnie nie mogła zrozumieć dlaczego ja przez cały czas plączę się na drugim końcu sznurka. Zwłaszcza, że najwyraźniej za kiepsko biegam. Po pierwszym tygodniu miała dość układnego chodzenia przy nodze i stwierdziła, że to ona będzie dyktować tempo na spacerach.

Nie pomogły ani smaczki, ani mizianka.
W ostatnią niedzielę uznałam, że już po wszystkim i pozwoliłam jej biegać swobodnie. Czysty obłęd. Owszem, przychodzi na zawołanie, ale najpierw zawsze musi dobiec do punktu, który sobie zaplanowała.

Tak, przystanie lub usiądzie na komendę, ale tylko na ułamek sekundy.
Jak więc, taki kiepski fotograf jak ja, ma ustrzelić jakąkolwiek fotkę?
No chyba, że jakieś poranno-podwórkowe
Albo domowo- znudzone
