hej...
dawno nie pisalismy bo mielismy przeprowadzke itp... ogolnie malo czasu na wszystko...
niestety Saba nam uciekla i wpadla pod samochod 2.12

na szczescie znalazłam ja w rowie zywa...
od razu do weta bo pies nie wstawal w ogole... bylam przekonana ze jest sparalizowana

okazalo sie ze o pare centymetrow miala przesunieta miednice... nogi byly wyrwane z miednicy... we wt 4.12 miala operacje i ma sruby w miednicy... miala takze odme ale na szczescie mala i nic nie musieli z tym robic... sama dziurka sie zasklepila a powietrze samo uszlo
na razie Saba nic nie chodzi... podnosimy ja i powoli stawiamy zeby miesnie troche pracowaly ale ledwo co stoi... jest strasznie opuchnieta z tylu... na razie sama nie sika... musimy ja mechanicznie wysikiwac... wet mowil ze duze szanse ze po prostu nerw jest nacikany przez opuchlizne i dlatego nie ma odczucie parcia i sikania... teraz zostalo nam tylko czekac...
ale widze ze z dnia na dzien jest coraz w lepszym stanie... dzisiaj ledwo co dalam jej nowy podklad a ona go na strzepy...chyba sie dziewczyna juz nudzi tym lezeniem...
najgorszy chyba widok znalezc swojego psa w rowie... koszmar...
na dodatek (i na szczescie) ma przerwany rdzen ale w ogonie - bedziemy musieli ogon amputowac bo w ogole nim nie rusza, no i by sobie go brudzila... co wiaze sie ze musimy calkowicie zrezygnowac z wystaw bo jak wystawiac ogara bez ogona

myslelismy o kryciu bo mamy wszystko zrobione do hodowlanki... i jak tylko św. Hubert pozwoli i Sabcia wyzdrowieje to planujemy krycie chociaz raz, bo tak super suka i zeby nie miala potomkow
a jesli chodzi o Jasia to przekochane dziecko... chodzic nie chodzi ale juz wstaje i trzeba prowadzic za raczki

mysle ze do miesiaca czasu chlopak bedzie biegal po Ciborowskich lakach i polach
trzymajcie mocno kciuki za Sabcie, zeby chodzila i sie zalatwiala!!!