Fundusz i pomoc psom w potrzebie – dyskusja
Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
Dobry wieczór,
przeczytałam wieczorem wpisy na tym wątku. Wg mnie jest tu wiele różnych spraw do przemyślenie i wyjaśnienia. Ale nie mam w tej chwili czasu aby ustosunkowywać się na do wszystkich, wiec krótko powiem na temat Karo, że:
* zafundowana przez ogarkowo smycz i obroża są razem z psem, nic ich nie zżarło ani nie poległy w boju. Obroże skórzaną zakupiłam przed wyjazdem, nie wiedząc jak rozwinie się sytuacja. Nie mam w domu obroży (poza jedną odblaskową słabo utrzymująca psa), bo Wilga chodzi tylko w szelkach. Nie chciałam być bez możliwości bezpiecznego utrzymania psa, gdyby było bardziej nerwowo.
* o tym jaki odbieram (oceniam) psa po przewiezieniu do Gdańska (o jego kondycji itp) i co zamierzam dalej robić poinformowałam na wątku Karo, nie było komentarzy na ten temat. Przed wyjazdem do Ryjewa przeczytałam wątek dot. Karo, potem rozmawiałam z panem T. i przejrzałam dokumenty, które mi przekazał, w tym książeczkę zdrowia, i zebrane informacje pozwoliły mi na zadecydowanie, że wizyta u weterynarza jest potrzebna, dalej rozmawiając z wetem zdecydowałam o badaniach szczegółowych.
I jeszcze jedna sprawa natury ogólnej to uważam, że nie mamy określonych żadnych jasnych zasad korzystania z funduszu "ogarkom w potrzebie". I, że takie powinny być wypracowane i przyjęte wspólnie i że to powinno być jedną z nauk jakie wypływają z "akcji Karo".
przeczytałam wieczorem wpisy na tym wątku. Wg mnie jest tu wiele różnych spraw do przemyślenie i wyjaśnienia. Ale nie mam w tej chwili czasu aby ustosunkowywać się na do wszystkich, wiec krótko powiem na temat Karo, że:
* zafundowana przez ogarkowo smycz i obroża są razem z psem, nic ich nie zżarło ani nie poległy w boju. Obroże skórzaną zakupiłam przed wyjazdem, nie wiedząc jak rozwinie się sytuacja. Nie mam w domu obroży (poza jedną odblaskową słabo utrzymująca psa), bo Wilga chodzi tylko w szelkach. Nie chciałam być bez możliwości bezpiecznego utrzymania psa, gdyby było bardziej nerwowo.
* o tym jaki odbieram (oceniam) psa po przewiezieniu do Gdańska (o jego kondycji itp) i co zamierzam dalej robić poinformowałam na wątku Karo, nie było komentarzy na ten temat. Przed wyjazdem do Ryjewa przeczytałam wątek dot. Karo, potem rozmawiałam z panem T. i przejrzałam dokumenty, które mi przekazał, w tym książeczkę zdrowia, i zebrane informacje pozwoliły mi na zadecydowanie, że wizyta u weterynarza jest potrzebna, dalej rozmawiając z wetem zdecydowałam o badaniach szczegółowych.
I jeszcze jedna sprawa natury ogólnej to uważam, że nie mamy określonych żadnych jasnych zasad korzystania z funduszu "ogarkom w potrzebie". I, że takie powinny być wypracowane i przyjęte wspólnie i że to powinno być jedną z nauk jakie wypływają z "akcji Karo".
Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
miszakai, coś Ci się chyba pomyliło. Chociaż znając Twoje wywody na forum to w sumie nie wiadomo co masz na myśli używając w tym zdaniu słowa "maślenie".miszakai pisze:No sorry Basiu ale maślenie to raczej od początku bytu na forum była zdecydowanie i jest Twoja domena...
Ławą przysięgłych chyba Ty tu jesteś i sama się nią mianowałaś.
Wiadomo, że nie wszystko jest kolorowe i takie jak byśmy chcieli ale nie można robić tak, że jak idzie coś źle to o tym nie piszemy.
bea100 ... nie trzeba tu pisać o chorobach i nikt nie chce wywlekać czyiś prywatnych spraw na forum ale pisząc, żeby "o tej sprawie" porozumiewać się tylko poprzez pw dałaś chyba prawie wszystkim do zrozumienia, że "sprawy nie ma" i nie należy o tym mówić

a wystarczyło napisać, że życie tak się poplątało i psy będą zabrane od opiekunów i znów szukają domów. A tu wszystko potajemnie było zrobione



Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
"Będą zabrane"? Już widzę wpisy po czymś takimBasiaM pisze:...a wystarczyło napisać, że życie tak się poplątało i psy będą zabrane od opiekunów i znów szukają domów. A tu wszystko potajemnie było zrobione

Takie akcje się robi właśnie "potajemnie". By się udały. To była interwencja BasiuM.
Wilga napisała "to był dobry dzień" ( ja zrozumiałam- w chorobie- ten dobry)
Electris miała umowę adopcyjną chroniącą jej interesy (przynajmniej taką mam nadzieję, że projekt jaki wysłałam jej właścicielce- został podpisany), Caro? Nie wiem ale wątpię.
Kończę swój OT- uważam, że nasze posty powinny zostać przeniesione stąd na temat Caro. Wątek dot Funduszu i dyskusji o nim- też już istnieje.
- miszakai
- Posty: 4790
- Rejestracja: piątek 17 paź 2008, 18:13
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Bory Tucholskie
- Kontakt:
Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
BasiaM pisze:w sumie nie wiadomo co masz na myśli używając w tym zdaniu słowa "maślenie".
No miałam na myśli to co TyBasiaM pisze:Jak jest fajnie to wszyscy maślą, że aż mdłości można dostać

I żeby było jasne - ja też nie lubię czasem, co piętnuję zresztą, stylu pisania Beaty i takiego patosu, piania z zachwytów itd. Dlatego nie gratuluję, nie cieszę się w wątku Eli bo tak się przyczajam z cieszeniem, bo coś może jeszcze pójść nie tak...I to tez będzie życie po prostu.
I tak też było w tym przypadku...Domyślamy się wszyscy, że chodzi o problemy, o chorobę...
Przytoczę tylko taki przypadek, który od razu mi się nasuwa...Mieszkając z rodzicami mięliśmy sąsiada. Mieszkali z małżonką 2 piętra wyżej. Lekarz z zawodu, niesamowicie przystojny zresztą facet. Zawsze elegancki, grzeczny, szarmancki, z dobrymi manierami, robiący super wrażenie. Co jakiś czas widywało się go w wojskowej kurcie na polach, za kanałkiem z kijaszkiem; raz był agresywny w sklepie...I tyle. Przyszedł nawrót choroby po latach, odeszła żona a facet nie był w stanie nawet zając się sobą na poziomie higieny i wyżywienia.
I tyle; chodziło mi tylko o to, że nie wszystko widać nie tylko od pierwszego razu ale nawet po kilkunastu spotkaniach/rozmowach.
Do zakupów, badań itd. się nie odnoszę, bo nie mam zdania. Koordynacja pewnie potrzebna ale tak to jest: jest akcja, jest często spontan i brak czasu na dokładne relacjonowanie na forum...
Chyba trzeba założyć dobre intencje po każdej stronie jeśli chodzi o nas - ogarowiczów, no bo tylko tacy wariaci - jeżdzą, przywożą, zawożą, załatwiają wetów, dzwonią...Niechaj im się za to nie obrywa

- weszynoska
- Posty: 4959
- Rejestracja: czwartek 16 paź 2008, 13:21
- Gadu-Gadu: 9111199
- Lokalizacja: Leśniówka/Podkarpacie
- Kontakt:
Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
miszakai pisze:Chyba trzeba założyć dobre intencje po każdej stronie jeśli chodzi o nas - ogarowiczów, no bo tylko tacy wariaci - jeżdzą, przywożą, zawożą, załatwiają wetów, dzwonią...Niechaj im się za to nie obrywa
amen

Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
Z mojej strony, postaram się krótko (i żeby nie wyszło "a nie mówiłam ";) )
1. Proponowałam regulamin...Ba! Nawet zarys mam- entuzjazmu nie było, było głosy które sugerowały, że raczej powinnyśmy się opierać na wzajemnym zaufaniu. I ok!
Bo z jednej strony regulamin pewne rzeczy określa, ale z drugiej nie przewidzi wszystkiego i każde odstępstwo wynikające z nadzwyczajnej sytuacji może spotkać się ze stanowczym "Nie! Bo to łamanie regulaminu !”
Ale pieniądze są oczywiście „wspólne” i rozliczenia i wnioski powinny być dostępne dla całej „wspólnoty” . Myślę, że nikt nie poczuje się urażony wyjaśniając dlaczego konieczny był zakup kolejnej obroży czy badania (swoją drogą wskazane moim zdaniem bardziej w przypadku psa starszego z taką przeszłością i problemami sugerującymi możliwe zmiany w nerkach /pęcherzu - posikiwanie). Tylko błagam – po prostu poprośmy o takie wyjaśnienie, a nie rzucajmy się na kogoś, kto takie zakupy poczynił.
2. Nie dramatyzowałabym o upadku całego ogarkowa
Być może można było wszystko lepiej sprawdzić, monitować…ale jak już było napisane – no nie prześwietlisz! Ja mam szczęście, bo w mojej adopcyjnej karierze (jakieś ostatnie 7 lat) miałam niewiele „zwrotów” , nigdy nie musiałam interwencyjnie psa odbierać.… inna sprawa, że mogę nie wiedzieć o wszystkich ale przynajmniej moich tymczasowiczów i psy fundacyjne starałam się kontrolować. Zawsze uczulam, że w razie czego mogą do mnie wrócić i nie ma sprawy. Ale było i tak, że byłam w kontakcie, po kilku miesiącach pojechałam na wizytę i było cudownie….a za kolejne kilka miesięcy ludzie pojawili się pod schroniskiem i powiedzieli, że albo od nich psa się weźmie albo puszczają na ulicę ( delikatne słowo bo” ulica” to trasa katowicka). No i co można zrobić?
Z adopcjami to jest trochę tak, że nie myli się ten co nic nie robi…
Jasne, że wskazane jest spokojne rozważenie zawsze „za” i „przeciw”, przemyślenie sprawy, może konsultacja na forum…Pośpiech wskazany jest ale przy łapaniu pcheł. Ale czy da to gwarancję 100% powodzenia – oczywiście że nie, można jedynie zminimalizować ryzyko. I tutaj moim zdaniem jest duża rola forum jako organu wspierająco- konsultacyjnego. No i z każdego przypadku ( udanego i nieudanego) należy wyciągnąć wnioski.
3. Na forum NIE MOŻNA opisywać zawsze wszystkiego…No przykro mi, ale zwłaszcza w trudnych sytuacjach trzeba czasami poczekać do zakończenia „akcji”. Skoro my mamy dostęp do netu to mają także inni i czasami jedno słowo (źle zrozumiane lub „chlapnięte”) powoduje taką reakcję, że nie ma bata – psu już nie pomożesz. Nie raz przekonałam się o tym w przypadku schronisk i wiem jak to działa.
Jasne, że jakieś wyjaśnienia powinny się pojawić ale decyzja co zawierają jest zawsze decyzją osoby jej publikujące. Co w tym złego że ktoś chce więcej szczegółów przekazać tylko drogą prywatną? Jak czuję potrzebę ich poznania to pytam i tyle..
4. Już kiedyś pisałam, że w każdej sprawie powinna być jedna osoba „wiodąca” . Bo pojawia się jakieś ogłoszenie i mam wrażenie, że na forum zaczyna się wyścig kto zadzwoni pierwszy i czego się dowie. A skoro info jest na forum to nie można wstrzymać 1-2 godzin albo np. pierwszy znajdujący pisze:znalazłem coś takiego, zadzwonię i dowiem się o co chodzi, przekażę wam informację , pomyślimy…. ?
Ale zazwyczaj takie przypadki zaczynają przypominać „wyścigi zbrojeń” kto będzie wiedział więcej
Proponuję więc na wstępie może mianować koordynatora, który albo podejmie się załatwienia całej sprawy albo chociaż wirtualnie będzie dopinał wszystko na ostatni guzik.
Nie wyszło krótko….jak zwykle
1. Proponowałam regulamin...Ba! Nawet zarys mam- entuzjazmu nie było, było głosy które sugerowały, że raczej powinnyśmy się opierać na wzajemnym zaufaniu. I ok!
Bo z jednej strony regulamin pewne rzeczy określa, ale z drugiej nie przewidzi wszystkiego i każde odstępstwo wynikające z nadzwyczajnej sytuacji może spotkać się ze stanowczym "Nie! Bo to łamanie regulaminu !”
Ale pieniądze są oczywiście „wspólne” i rozliczenia i wnioski powinny być dostępne dla całej „wspólnoty” . Myślę, że nikt nie poczuje się urażony wyjaśniając dlaczego konieczny był zakup kolejnej obroży czy badania (swoją drogą wskazane moim zdaniem bardziej w przypadku psa starszego z taką przeszłością i problemami sugerującymi możliwe zmiany w nerkach /pęcherzu - posikiwanie). Tylko błagam – po prostu poprośmy o takie wyjaśnienie, a nie rzucajmy się na kogoś, kto takie zakupy poczynił.
2. Nie dramatyzowałabym o upadku całego ogarkowa

Z adopcjami to jest trochę tak, że nie myli się ten co nic nie robi…
Jasne, że wskazane jest spokojne rozważenie zawsze „za” i „przeciw”, przemyślenie sprawy, może konsultacja na forum…Pośpiech wskazany jest ale przy łapaniu pcheł. Ale czy da to gwarancję 100% powodzenia – oczywiście że nie, można jedynie zminimalizować ryzyko. I tutaj moim zdaniem jest duża rola forum jako organu wspierająco- konsultacyjnego. No i z każdego przypadku ( udanego i nieudanego) należy wyciągnąć wnioski.
3. Na forum NIE MOŻNA opisywać zawsze wszystkiego…No przykro mi, ale zwłaszcza w trudnych sytuacjach trzeba czasami poczekać do zakończenia „akcji”. Skoro my mamy dostęp do netu to mają także inni i czasami jedno słowo (źle zrozumiane lub „chlapnięte”) powoduje taką reakcję, że nie ma bata – psu już nie pomożesz. Nie raz przekonałam się o tym w przypadku schronisk i wiem jak to działa.
Jasne, że jakieś wyjaśnienia powinny się pojawić ale decyzja co zawierają jest zawsze decyzją osoby jej publikujące. Co w tym złego że ktoś chce więcej szczegółów przekazać tylko drogą prywatną? Jak czuję potrzebę ich poznania to pytam i tyle..
4. Już kiedyś pisałam, że w każdej sprawie powinna być jedna osoba „wiodąca” . Bo pojawia się jakieś ogłoszenie i mam wrażenie, że na forum zaczyna się wyścig kto zadzwoni pierwszy i czego się dowie. A skoro info jest na forum to nie można wstrzymać 1-2 godzin albo np. pierwszy znajdujący pisze:znalazłem coś takiego, zadzwonię i dowiem się o co chodzi, przekażę wam informację , pomyślimy…. ?
Ale zazwyczaj takie przypadki zaczynają przypominać „wyścigi zbrojeń” kto będzie wiedział więcej

Proponuję więc na wstępie może mianować koordynatora, który albo podejmie się załatwienia całej sprawy albo chociaż wirtualnie będzie dopinał wszystko na ostatni guzik.
Nie wyszło krótko….jak zwykle

- Ola i Dunaj
- Posty: 2107
- Rejestracja: czwartek 27 lis 2008, 11:13
- Gadu-Gadu: 9495783
- Lokalizacja: Młynki
Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
Może nie krótko ale na temat
Dobrze byłoby, gdy emocje już opadną, zastanowić się jak ująć w krótki zarys procedury szukania domu dla adoptowanych psów oraz korzystania z funduszu. Tym razem ogarnijmy to jakoś
Może osobny wątek ?

Dobrze byłoby, gdy emocje już opadną, zastanowić się jak ująć w krótki zarys procedury szukania domu dla adoptowanych psów oraz korzystania z funduszu. Tym razem ogarnijmy to jakoś

Może osobny wątek ?

Utopista widzi raj,
realista widzi raj plus węża.
Helmut Walters
realista widzi raj plus węża.
Helmut Walters
Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
Przepraszam, że nie odpisuję, ale chwilowo nie mam czasu. Przejrzałam mniej więcej i przeczytałam pw od Marty
Na szybko - AniuW - upadek ogarkowa nie z powodu nieudanej adopcji, tylko dziwnych relacji międzyludzkich
Marta - ja się nie gniewam
Wiem o wszystkim od początku, jestem w kontakcie z Martą
Pani Beato - niczego Pani nie zarzucam... a już na pewno nie to, że chciałaby Pani czyjejkolwiek krzywdy. Ale najtrudniejsze sprawy można opisać nikogo nie urażając, a tym samym nie prowokując nikogo do dociekania.... Poza tym, nie odważyłabym się nie docenić Pani (ani nikogo innego) w żadnej kwestii...

BasiaM - jutro trzecia kawa! Ale po południu, bo rano idę do sądu z wariatem od jeżdżenia po nogach....
A potem będę czytać Ogarkowo
Bójcie się, poprawię Wam wszystkie przecinki


Na szybko - AniuW - upadek ogarkowa nie z powodu nieudanej adopcji, tylko dziwnych relacji międzyludzkich

Marta - ja się nie gniewam


Pani Beato - niczego Pani nie zarzucam... a już na pewno nie to, że chciałaby Pani czyjejkolwiek krzywdy. Ale najtrudniejsze sprawy można opisać nikogo nie urażając, a tym samym nie prowokując nikogo do dociekania.... Poza tym, nie odważyłabym się nie docenić Pani (ani nikogo innego) w żadnej kwestii...


BasiaM - jutro trzecia kawa! Ale po południu, bo rano idę do sądu z wariatem od jeżdżenia po nogach....

A potem będę czytać Ogarkowo





Ostatnio zmieniony poniedziałek 16 kwie 2012, 23:36 przez EiMI, łącznie zmieniany 1 raz.


Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
Ale te relacje są niezmienne od kilku lat - jedni się zgadzają , inni nie...jedni się lubią, inni nie....czasami bywa burzliwie, czasami nudno...EiMI pisze: Na szybko - AniuW - upadek ogarkowa nie z powodu nieudanej adopcji, tylko dziwnych relacji międzyludzkich![]()
Relacje nie są dziwniejsze niż w realu


A upadek wieszczony był już kilkakrotnie i jak na razie nici z tego

Re: Fundusz "ogarkom w potrzebie"
Dzięki takim sprawą sprawa funduszu rozwiąże się sama. Nikt nie będzie chciał go zasilać na przewlekłe i kosztowne utrzymanie kundelków.bea100 pisze:Proszę o przelanie kwoty 400zł za hotelowanie Canisa w Koluszkach (płacimy z dołu- czyli za 17.03. do 17.04.2012). Dane i konto- wysyłam Ci BasiuM mailem.
"Moim prawdziwym obowiązkiem jest ocalić własne marzenia." - Arthur Schopenhauer